Miasto nie jest wielkie, ale goruje nad nim potezn sredniowieczny zamek. Z zewnatrz wyglada okazale, bo w zasadzie jest to cale miasto otoczone murami, ale wewnatrz same sklepy i restauracje - wszystko dla turystow. Przeniknelismy do wewnatrz na kawe. Z polskich akcentow, w samym centrum znajduje sie Bulwar Warszawski.
Dzisiaj tj. w niedziele bylismy na 'swiecie melona' - pikniku. W Polsce taka impreza bylaby niemozliwa bez gangow ochroniarzy, paramilitarnych organizacji, co do ktorych intencji i kompetencji nikt nie wie nic na pewno. A tu, wino na stolach, orkiestra gra, stragany w serami, zabawkami, lokalnymi odmianami wina i zaledwie 3 policjantow do kierowania ruchem. Urocze. Wielu znajomych Marianne pyta czy pijemy duzo. W koncu jestesmy Polakami. Skoro ruszylismy sie na swieto melona, to pewnie liczylismy na to, ze sa one nasaczone alkoholem. Owszem, spilismy porzucone wino, ale... z umiarem :) W jezyku francuskim istnieje powiedzenie "pijany jak Polak", ale ma/mialo ono raczej pozytywne konotacje - po wspolnej imprezie wojsk polskich i francuskich za czasow Napoleona, Polscy na drugi dzien byli w stanie walczyc.
Co tu wiecej pisac, odpoczelismy. Pecherze zeszly z nog - bedziemy w stanie chodzic! Ruszamy w poniedzialek, bo niedziela nie kojarzy nam sie dobrze - okropnie ciezko zlapac stopa :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz