w drodze

w drodze

piątek, 5 września 2014

Miasto-wydmuszka


W tym jabłku można ujrzeć golonkę

Przerwa w obradach
Środa to był kolejny wycisk. Część dnia spędzona na uczelni, część na próbie znalezienia huśtawek (znalazła się piaskownica i niektórzy bardzo nie chcieli jej opuścić), a kolejna część na zwiedzaniu i to dość intensywnym. Mieliśmy przejść przez całą ul. Rua de Santa Catarina, podobno największy reprezentacyjny deptak handlowy, dlatego przeżyliśmy szok idąc wzdłuż czegoś takiego...

Same fasady, pustostany, rudery bez dachów...
czasami na parterze lub piętrze takich budynków jakaś działalność
mimo wszystko kwitnie


Tak sobie upadłe Detroit wyobrażamy


A tu coś jak gdyby dewocjonalia,
tyle że różnych kultów jednocześnie

Dopiero po kilkuset metrach ulica zamieniła się w deptak, pojawiły się nawet ciekawe sklepy, co zaowocowało zakupami. Potem wykafelkowany dworzec, ciekawa hala targowa i wspinaczka na katedrę o romańskim rodowodzie, stojącą na wzgórzu zamieszkałym już ze 3000 lat. Szukaliśmy tam w okolicach jakiejś kawiarni, chcąc godnie uczcić urodziny Mamy P, ale nigdzie niczego nie było... W końcu trafiliśmy na jakiś bar – rogaliki standardowe, ale soki przepyszne. Chwilę odpoczęliśmy i dalej na słynny most, najpierw na górną część (obowiązkowo setka zdjęć), aż doszliśmy do stacji, z której jechała kolejka linowa. Cóż było robić, wsiedliśmy, zjechaliśmy, walcząc z lękiem wysokości i w końcu na dole znaleźliśmy godną kawiarnię z fajnymi ciastkami :) W dodatku z telewizją muzyczną, więc J szalał, tańcząc na krześle. Wróciliśmy dołem mostu i Ribeirą aż do stacji San Bento, od której rozpoczęliśmy nasze zwiedzenie poprzedniego dnia
.
Nasza jubilatka została cyklopicą :**


Lęk wysokości

Celebrujemy



W budce telefonicznej

Tak na migi J pokazuje "balonik"

Brak komentarzy: