w drodze

w drodze

czwartek, 3 października 2013

Essen, aß, gegessen...


W Berlinie znów trafiliśmy na okazję do świętowania – dziś święto państwowe (dzień zjednoczenia Niemiec), Berlińczycy i turyści tłoczyli się więc przy Bramie Brandenburskiej i parlamencie, zajadali kiełbaski, naleśniki i precle, pili grzańca, a niektórzy brali udział w imprezie karaoke zorganizowanej przez koncern produkujący napoje gazowane. A po drugiej stronie centrum, przy Aleksanderplatz z kolei świętowano Oktoberfest, znów przy kiełbaskach, ale i przy jabłeczniku, pączkach, no i piwie oczywiście. My też pozwoliliśmy sobie na jabłecznik/ciasto czekoladowe, ale mieliśmy dobry pretekst – Jasiek chciał jeść, a że zimno, to trzeba było szukać lokalu gastronomicznego i akurat znaleźlismy cukiernię. Trochę więcej jemy, kiedy zimno i nie bardzo jest jak karmić na dworze... Wcześniej z podobnego względu (karmienie + przewijanie) dostaliśmy się do fajnego baru z sałatkami oraz kawą wegańską :) Było pysznie. Wszystko to razem z Iris, która była nasza fantastyczną przewodniczką i oprowadzała nas po mieście opowiadając różne ciekawostki. 



Od początku szukałyśmy czapek i rękawiczek, bo zimno, Magdzie udało się kupić az dwie czapki, mi jedną i do tego rękawice, ale to i tak niezły wynik biorąc pod uwagę, że dziś sklepy nieczynne ;) Ale od czego są stragany na Alexanderplatz i sklepy z pamiątkami...



Właściwie to cały dzień spacerowaliśmy, z przerwami na obżeranie się. Były lody przy Alexanderplatz, w tym samym miejscu, co kilka lat temu i była też wizyta w sklepie z czekoladkami, gdzie odlano z czekolady nawet Bramę Brandenburską i Reichtag. 


Do tego udało nam się kupic nawet... ozdoby świąteczne – tradycyjne NRD-owskie, wszystko dzięki talentowi marketingowemu naszej przewodniczki :)))


Brak komentarzy: