w Reims |
„Podróżnicy, rozbijajcie namioty w Paranie. Lub
nie, powstrzymajcie się. Zachowajcie dla ostatnich krajobrazów Europy swe
zatłuszczone papiery, nieśmiertelne butelki i rozprute puszki konserw. Tam
rozłóżcie swoje zardzewiałe namioty.”
Claude Lévi-Strauss, Smutek tropików, s. 157
Dlaczego rozkładamy się w
Europie, zamiast eksplorować nieznane? Moglibyśmy być teraz wszędzie, ryzykując
zdrowie przeprawiać się przez mokradła, poznawać granice naszych możliwości i
może nawet niektóre z nich przekraczać. Moglibyśmy oglądać biedę na ulicach w
Katmandu, najeść się pyłu w Ouagadougou, moglibyśmy zostać porwani w Egipcie,
dostać sraczki w autobusie jadącym przez Indie lub przedawkowywać adrenalinę
latając na kajtach wzdłuż plaż Południowej Afryki. Może nie wszystko w jeden
dzień. W odróżnieniu od testujących człowieczeństwo przygód, uprawiamy spokojną
i bezpieczną podróż z dala od wszelkich granic. Nurzamy się we wnętrzu, w
dziedzinie funkcji, w Europie. Może to pozwoli zrozumieć nam, dlaczego takim
szokiem było dla nas pojawienie się straży granicznej w pociągu wjeżdżającym do
Szwajcarii. Przecież miało być tak Schengen...!
katedra w Amiens |
Okazuje się, że nie
wszyscy przesiedli się na samoloty, dworce kolejowe są pełne ludzi, a na
niektórych trasach konieczne jest kilkudniowe wyprzedzenie przy rezerwacji,
żeby jeszcze dostać bilet. Mimo popularności kolei, w zwiedzaniu Europy
pociągiem jest coś nostalgicznego. Koleje nie pasują do neoliberalnej wizji
rozwoju, dlatego albo są zwijane (PL), albo ich najbardziej dochodowe trasy są
prywatyzowane. Ta nostalgia związana jest więc z oglądaniem świata, który
odchodzi. Lub precyzyjniej, świata, któremu kazano „zwijać się”. Świadomość
„zwijania się” państwa dla dobrobytu (welfare state) powoduje, że przyglądając
się temu jak przestrzeń publiczna urządzona bywa w Niemczech, Francji,
Szwajcarii trudno dzisiaj myśleć „u nas też tak kiedyś będzie”, jak zwykło się
myśleć po polsku we wczesnych latach dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia.
Dzisiaj nie tylko wiemy, że w Polsce nie będzie tak, jak w tych krajach, ale
jeszcze wiemy, że to, co publiczne i to, co wspólne ulega tam zawłaszczeniu, a
niedoścignionym wzorcem „reform” pozostaje UK, gdzie prywatyzacji uległy nawet
ulice (książka Anny Minton pokazuje, z czym
wiąże się to zawłaszczanie). Wrażenie świata, który odchodzi, dopełnia
odwiedzanie robotniczych, było nie było, kempingów. Ciekawe czy jeszcze gdzieś
poza Szwajcarią można zobaczyć przyczepę kempingową ciągnioną przez kabriolet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz