Poniedziałek był naszym ostatnim pełny dniem w wielkomiejskiej Łodzi. Janek wydobrzał na tyle, że udało nam się z nim wyjść. Poszliśmy do parku szukać kaczek. Kaczki są ważne w życiu dzieci. Znaleźliśmy kilka kaczek, mimo że woda w parku wydawała się skuta lodem. W parku namierzyliśmy też wiewiórkę i to też było wielkie dla Janka przeżycie. Potem ciągle pokazywał znak na wiewiórkę i mówił "jeden", jak gdyby chciał zobaczyć drugą. Park był duży, śniegu pełno, więc skorzystaliśmy z okazji, żeby się rozgrzać i zacumowaliśmy na chwilę w Palmiarni. Bardzo tam było ciepło i wilgotno - idealny mikroklimat dla przeziębionego dziecka, które powinno się trochę naoddychać ciepłym, wilgotnym powietrzem. W Palmiarni usiłowaliśmy karmić mięsożerne żółwie i ryby. Pokarm specjalny kupiliśmy (1 zło) razem z biletami wstępu (8 zło każdy), ale zwierzęta były już chyba przejedzone, bo na ogół nie były nami zainteresowane. Nie to, co kaczki.
Pokój zabaw w Tubajce |
Spodziewaliśmy się, że Janek może w każdej chwili zasnąć lub przynajmniej wejść w marudny tryb, więc szukaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy go przeczekać. Skierowaliśmy się do kawiarni w parku - Tubajka. Było to miejsce bardzo przyjazne dzieciom. Ceny mniej przyjazne rodzicom, ale postanowiliśmy wesprzeć to miejsce tak dobrze odpowiadające naszemu zapotrzebowaniu i tak fajne. Były też fajne książki z lokalnego wydawnictwa i skorzystaliśmy z okazji i kupiliśmy sobie jedną o piesku, który czegoś szukał, wydaną przez łódzkie wydawnictwo Ładne Halo.
Nasze dziwne rzeczy z rękami |
Z Łodzi wyjechaliśmy pociągiem. Zła sława pociągów z Łodzi do Wrocławia w naszym przypadku okazała się przesadzona. Pociąg ładnie na nas czekał. Bez problemu kupiliśmy bilety z miejscami pod oknem i nikt nie dosiadł się do nas. A mieliśmy pewne etyczne obawy związane z kontaktami z innymi ludźmi. W końcu Janek przeziębiony i my też w nie najlepszej kondycji oboje jesteśmy, więc woleliśmy jechać izolowani. I tak też się stało. Dojechaliśmy bez opóźnień. A czas trwania podróży był idealny, bo Janek zdążył zasnąć i obudził się tuż przed stacją końcową.