muzeum afrykańskie |
dzień niepodległości Belgii |
Są też i dziwactwa, takie
jak oswajanie dzieci z wojskiem podczas święta narodowego (malowanie dzieciom
twarzy w kolory maskujące, wspólne szukanie min, strzelanie z czołgu!), ale
póki jest się 'nie u siebie' bardziej to dziwi, niż denerwuje...
Warto odnotować nasze
brukselskie, wielokolorowe trofea: dwie kolorowe sukienki, jedna kongijska koszula,
portmonetka dla Gosi i torba na ramię dla Piotrka. Zbierając rzeczy, łamiemy
nasze podróżnicze zasady. Ale co tam, patrząc na te kolorowe drobiazgi, cieszyć
będziemy się wspomnieniami z Brukseli.
Spotkanie, którego nie było
W muzeum sztuki w Brukseli oglądaliśmy m.in. obrazy rodziny Breugelów. W pewnym momencie minąłem się z człowiekiem, którego twarz wydała mi się znajoma. Im więcej mija czasu, tym bardziej jestem pewien, że minąłem się z moim nauczycielem od polskiego (Przemysław Witkowski) z liceum (XIV LO im. Polonii Belgijskiej, nota bene). Jak to zwykle z nauczycielami bywa, jest nieobecny lub niewidzialny w sieci, więc nie jestem teraz w stanie zweryfikować mojego przekonania po aktualnym wyglądzie. Nie wykorzystałem okazji, żeby się przekonać czy spotkałem nauczyciela, nad którego pozytywnym oddziaływaniem na mnie kilka razy się zastanawiałem. Nie inicjując rozmowy, nie rozczarowałem się. W końcu nawet jeżeli w rzeczywistości to nie był on, to i tak wolę myśleć, że go spotkałem fotografującego się przy obrazie „Upadek Ikara” i ufać, że ma się dobrze, niż zostać ze wspomnieniem powierzchownej konwersacji z obcym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz