 |
W tym jabłku można ujrzeć golonkę |
 |
Przerwa w obradach |
Środa to był kolejny wycisk. Część dnia spędzona na uczelni, część na próbie znalezienia huśtawek (znalazła się piaskownica i niektórzy bardzo nie chcieli jej opuścić), a kolejna część na zwiedzaniu i to dość intensywnym. Mieliśmy przejść przez całą ul. Rua de Santa Catarina, podobno największy reprezentacyjny deptak handlowy, dlatego przeżyliśmy szok idąc wzdłuż czegoś takiego...
 |
Same fasady, pustostany, rudery bez dachów...
czasami na parterze lub piętrze takich budynków jakaś działalność
mimo wszystko kwitnie |
 |
Tak sobie upadłe Detroit wyobrażamy |
 |
A tu coś jak gdyby dewocjonalia,
tyle że różnych kultów jednocześnie |
Dopiero po kilkuset metrach ulica zamieniła się w deptak, pojawiły się nawet ciekawe sklepy, co zaowocowało zakupami. Potem wykafelkowany dworzec, ciekawa hala targowa i wspinaczka na katedrę o romańskim rodowodzie, stojącą na wzgórzu zamieszkałym już ze 3000 lat. Szukaliśmy tam w okolicach jakiejś kawiarni, chcąc godnie uczcić urodziny Mamy P, ale nigdzie niczego nie było... W końcu trafiliśmy na jakiś bar – rogaliki standardowe, ale soki przepyszne. Chwilę odpoczęliśmy i dalej na słynny most, najpierw na górną część (obowiązkowo setka zdjęć), aż doszliśmy do stacji, z której jechała kolejka linowa. Cóż było robić, wsiedliśmy, zjechaliśmy, walcząc z lękiem wysokości i w końcu na dole znaleźliśmy godną kawiarnię z fajnymi ciastkami :) W dodatku z telewizją muzyczną, więc J szalał, tańcząc na krześle. Wróciliśmy dołem mostu i Ribeirą aż do stacji San Bento, od której rozpoczęliśmy nasze zwiedzenie poprzedniego dnia
.
 |
Nasza jubilatka została cyklopicą :** |
 |
Lęk wysokości |
 |
Celebrujemy |
 |
W budce telefonicznej |
Tak na migi J pokazuje "balonik"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz