W ramach tworzenia własnej historii, kopia naszego wpisu z bloga koła Na Styku
Po prawie trzech już miesiącach w Danii wstyd byłoby nic nie napisać
;) więc chyba teraz kolej przyszła i na moje zdziwienia. Miałam już
prawie napisany cały artykuł o polityce, ale gdzieś mi się notatki
zapodziały - może innym razem. Dziś luźne spostrzeżenia:
1)
Kiedy przyszliśmy dziś rano na zajęcia, okazało się, że są odwołane, bo
spontanicznie do Kopenhagi wpadła znana aktywistka z Zimbabwe i
zgodziła się poprowadzić seminarium na temat grupy WOZA,
którą reprezentuje. WOZA to skrót od Women and Men of Zimbabwe Arise -
oddolny ruch, głównie kobiet, domagających się przestrzegania praw
człowieka oraz spełnienia podstawowych potrzeb ludności. Podczas
śpiewających demonstracji próbują ewolucyjnie zmieniać kraj, zwracać
uwagę polityków i świata na swoją sytuację, jednocześnie nie popierając
żadnej partii politycznej. Wyjątkowo ciekawe seminarium, w którym raczej
nie udałoby się nam niestety uczestniczyć na UG.
2)
Poza dzisiejszym dniem, ani razu nie zdarzyło się, żeby ktoś odwołał
zajęcia - raz tylko przyszedł mail dwa dni przed spotkaniem, że jest
przeniesione na inną godzinę. Piotrkowi zdarzyło się raz, że prowadzący
nie przyszedł - zamiast tego puszczono film. Inni prowadzący uprzedzają
na 3 tygodnie przed, że mogą się spóźnić, bo będą np. pędzić na zajęcia
prosto z konferencji albo z samolotu z RPA :) Miło jest być traktowanym
z szacunkiem.
3) Za to: biurokracja w edukacji
przekracza chyba naszą. Nauczyciele (a wtórują im politycy) narzekają na
stosy papierkowej roboty, przez które nie mogą poświęcić wystarczająco
dużo czasu uczniom. Nie umiem porównać czy polska, czy duńska
podstawówka jest bardziej zbiurokratyzowana, ale na uniwersytecie
różnica rzuca się w oczy. Żeby zdać egzamin muszę się najpierw na niego
zapisać (na 2 miesiące przed), następnie jeśli ma to być praca pisemna
(można wybierać!!!), po 2-3 tygodniach muszę oddać listę literatury
"promotorowi" (specjalnie wyznaczonemu do pomocy przy konkretnej pracy,
nie musi to wcale być wykładowca danego kursu). Lista powinna zawierać
1400 stron tekstu do przeczytania na potrzeby pracy - może być 1370 czy
trochę ponad 1400, ale odchylenia w żadną stronę nie mogą być zbyt duże!
:)
Jeżeli liczenie przeczytanych stron wydaje się
czymś dziwnym, to dodam jeszcze, że nie chodzi tu o byle jakie strony,
tylko strony "normatywne" - których definicja różna jest dla wydziałów i
zmienia się w czasie.... na eskimologii jest to np. 2400 znaków na
stronie - i trzeba własnoręcznie przeliczyć ile normatywnych stron ma
wybrany tekst... Kiedy pensum odda się już promotorowi, trzeba je z nim
przedyskutować i ewentualnie poprawić, aby po następnych dwóch
tygodniach złożyć je wraz z wypełnionym formularzem i podpisami obu
stron do sekretariatu. Potem już można swobodnie pisać na bazie
przeczytanych tekstów i po ok. 1-2 miesiącach oddać pracę w 3
egzemplarzach... proste, nie? Nie ma się też co łudzić, że z egzaminem
ustnym będzie łatwiej - pensum i tak trzeba oddać, a do tego często
kilkustronicowy plan egzaminu - jakie zagadnienia chce się poruszyć, o
czym mówić itd.
4) Wyczytane w gazecie i podpatrzone na
ulicy: Kilka dni temu uczniowie szkół średnich mieli dzień wolny, który
poświęcili na zbieranie pieniędzy, by pomóc w "edukacji wyzwolenia"
Indianom Guarani z Boliwii i wyplewić trwający tam od 100 lat ucisk i
niewolnictwo. Podczas tego dnia uczniowie sprzedawali własne wypieki lub
wynajmowali się do pracy np. przy sprzątaniu - wynagrodzenie szło na
konto projektu. W ten sposób uczniowie zebrali 9 mln koron (ok. 4,5 mln
zł), a od 1985 roku, od kiedy odbywa się Operacja Dzień Pracy ponad 100
mln kr na rzecz krajów rozwijających się. Projekt działa w całej
Skandynawii.
5) Młodzi tutaj bardzo często demonstrują - głównie w głośnej sprawie Ungdomshuset
- co czwartek demonstracja o nowy dom młodzieży przechodzi przez
stolicę. Ale... demonstrują nie tylko młodzi - jakiś czas temu odbyły
się protesty "Dziadkowie dla azylu" pod centrum dla uchodźców. Starsi
ludzie protestowali przeciwko trzymaniu w centrum dzieci i braku pomocy
psychologicznej. Cała Dania zresztą od dłuższego czasu żyje sprawą
czekających na azyl lub wydalenie - we wrześniu wszystkich zaszokowała
wiadomość, że u znaczącej liczby dzieci przebywających w takich centrach
rozwijają się poważne problemy psychiczne. Sprawa azylantów stała się
jednym z najważniejszych elementów niedawnej kampanii wyborczej i
pojawia się nadal dosyć często w mediach - kilka dni temu okazało się,
że czekający na azyl pracują na czarno za marne pieniądze i są
wykorzystywani przez pracodawców.
6) Z innej beczki -
mimo, że Dania robi wrażenie bardzo ekologicznego kraju - we wszystkich
sklepach są produkty ekologiczne i organiczne, które cieszą się dużym
powodzeniem - ostatnio opanowała ją moda na futra. Nie jest typowo
duńska, bo pochodzi gdzieś z europejskich (pewnie francuskich) wybiegów,
ale Duńczycy zaakceptowali ją bez zastrzeżeń - w końcu to przecież
moda...
Tyle na razie. Wrażeń mamy wiele, właściwie
codziennie coś nas tu zadziwia. Mam nadzieję, że starczy czasu, żeby się
tym jeszcze tutaj podzielić....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz